środa, 3 sierpnia 2016

Niespodzianka na Rysach.


W niedzielę 10.07 wybrałem się na wycieczkę na Rysy, z zamiarem noclegu na szczycie. Przyjechałem na Palenicę Białczańską kilka minut po szóstej mając nadzieje że będzie jeszcze miejsce na pozostawienie samochodu. Niestety okazało się że parking zapełnił się już o godzinie piątej więc skierowano mnie na parking na Łysej Polanie. Nie chciałem tam za bardzo zostawiać samochodu uważając że bardziej pewny pod względem
bezpieczeństwa jest ten pierwszy parking. Mniejsza z tym po pozostawieniu samochodu miałem dodatkowe dwa kilometry aby dojść do Morskiego Oka. Po dotarciu zdecydowałem się na ciepłe śniadanko w schronisku. Na ruszt poszła smażona kiełbasa z serem na kilku kromkach chleba. W Morskim Oku to moja bardzo lubiana potrawa.
Posiedziałem sobie w okolicy schroniska do około godziny dziesiątej, przecież nigdzie mi się nie śpieszyło i tak miałem nocować na szczycie. Po dotarciu nad Czarny Staw pod Rysami napotkałem razem z resztą osób które już tam były bardzo przyjaznego i ufnego jelonka. Kilka oddechów i zacząłem kolejny marsz wzdłuż stawu.
Nie szedłem jakimś szybkim tempem, raczej bym powiedział że szedłem powoli tłumaczę to dużym plecakiem który tachałem na plecach, no i sześcioma piwkami które w nim były. Po przekroczeniu buli pod Rysami napotkałem dwóch schodzących chłopaków którzy zaczepiali wszystkich i pytali o wodę gdyż im się już skończyła, a z tego co mówili byli spragnieni. Dziwnym trafem minęli mnie i nie zapytali może myśląc że idąc samotnie nie mam większego zapasu. Zrobiło mi się ich szkoda bo sam wiem jak ciężko jest gdy się skończy woda odwróciłem się i zapytałem czy chcą coś do picia ich reakcja była natychmiastowa że kupią ode mnie każdą ilość wody. Powiedziałem że nie mogę ich poczęstować wodą ale mogę im dać piwo które niosę na szczyt.
Zgodzili się. Zapytali ile mają zapłacić ale ja nie chciałem pieniędzy zaproponowałem żeby mi towarzyszyli w wypiciu po jednym piwie nic więcej nie chciałem. Po wypiciu piwa rozeszliśmy się z uśmiechami na twarzy życząc sobie na wzajem powodzenia. Po dojściu do łańcuchów zaczęły się tak zwane korki. Czekałem chyba na każdym łańcuchu czekając jak inni zejdą gdyż nie preferuje wpychania się na siłę i mijania na łańcuchach. Lepiej poczekać. Gdy już doszedłem na wierzchołek zacząłem szukać jakiejś dobrej półki na której mógłbym się rozłożyć z moim majdanem. Pierwsza półka którą znalazłem była dobrze osłonięta skałami i ułożonymi kamieniami ale miała jedną wadę przez cały dzień podejrzewam że służyła jako toaleta dla wszelkich osób które tamtędy przechodziły. No cóż musiałem znaleźć inną i po chwili znalazłem.
Na początek poprawiłem kilka kamieni które wystawały w nieodpowiedni sposób. Położyłem na spód mojego przyszłego legowiska grubą folię NRC aby nic nie przebiło maty która poszła jako druga warstwa. rozłożyłem śpiwór, zdjąłem buty i położyłem się zaczynając czytać książkę na zasłużonym legowisku. Czytając czas płyną bardzo szybko nim się spostrzegłem była już godzina 21:45 i trwał właśnie piękny zachód słońca widziany przeze mnie pierwszy raz z wierzchołka Rysów. Trzydzieści minut później położyłem się spać.
Około pierwszej w nocy obudziły mnie odgłosy osób wchodzący na szczyt. Zeszli trochę ze szlaku i natchnęli się na mnie leżącego w ciepłym śpiworze. Nawzajem się pozdrowiliśmy a z ich ust padło zapytanie czy ja też przyszedłem oglądać drogę mleczną i spadające gwiazdy. Była to dla mnie niespodzianka gdyż nie miałem pojęcia o tym co się działo na niebie. Przez następną godzinę obserwowałem niebo z zachwytem, a na szczyt wchodziło coraz więcej osób.
Wstałem chwilę po czwartej wyczekując wschodu słońca który też mnie urzekł. Zebrałem graty i zacząłem schodzić na dół. Po dotarciu do schroniska nad Morskim Okiem zjadłem ciepłe sniadanko tym razem naleśniki z serem, podwójne. Dopiłem herbatę spakowałem się i wyruszyłem w drogę do samochodu. Na tym kończy się opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz