sobota, 15 października 2016

MONT BLANC

 Mont Blanc - ( Biała Góra, 4810m n.p.m.) najwyższy szczyt Alp i przy założeniu granic wyznaczonych przez Międzynarodową Unię Geograficzną najwyższy szczyt Europy, potocznie nazwany Dachem Europy.


Jest to trzeci najczęściej zdobywany szczyt na świecie więc czemu by mnie na nim miało zabraknąć. Koszty wyprawy nie są aż tak bardzo wygórowane. Oczywiście sam jeszcze nie wiem kiedy będę miał zamiar wybrać się w tamte rejony i czy to będzie zorganizowany wyjazd czy samowolka to też się jeszcze okaże. Jedno jest pewne kiedyś tam wejdę bo jest to jeden z moich celów.


PRZYGOTOWANIE DZIABY DO ŁOJENIA

Po co w ogóle owijać czekan? Jest kilka powodów dla których się to robi. Po pierwsze owija się stylisko po to by mieć lepszy chwyt nad rękojeścią. Po drugie aby czekan kładziony na ramieniu w czasie przerwy od działań nie zsuwał się. Po trzecie przy trawersowaniu czy przy podchodzeniu w łatwiejszym terenie dziaby trzyma się za stylisko aby zmniejszyć chłód należy owinąć styliska. Po czwarte dobre dziabki nie są tanie i szkoda je od razu niszczyć, oklejenie pozwoli im zachować przyzwoity wygląd. Po piąte jeśli personalizujemy swoje czekany np. oklejając innymi kolorami to łatwiej i szybciej będziemy je później rozróżniać.
Czytając kilka sposobów i opinii na temat oklejania dziabek zacząłem rozważać cztery sposoby. Pierwszy to okleić stylisko zwykłą taśmą ze sklepu elektrycznego. Materiał najłatwiej dostępny i można kupić w różnych kolorach. Taśma jest jednak śliska a na mrozie klej nie trzyma na tyle mocno abym był zadowolony. Drugi sposób to okleić taśmą do rakiet tenisowych. Zrezygnowałem jednak z tej metody będąc w sklepie i trzymając owijkę w ręku nie uwierzyłem w wytrzymałość kleju na mrozie. Trzecia metoda to oklejenie dedykowaną do tego taśmą którą robi kilka firm i są dostępne w paru kolorach. Cena jednej rolki taśmy jest jak dla mnie za droga na takie zabawy. Czwartym sposobem jest owinięcie styliska taśmą do tapowania. Taśmy są dostępne w różnych kolorach oraz mają bardzo mocny klej. Moja decyzja więc padła na taśmy do tapowania.
Oto kilka zdjęć z mojego oklejania.

 Jak widać kupiłem trzy kolory taśmy. Do wyboru jest naprawdę bardzo duży wybór. Taśma posiada 5 cm szerokości na 5 metrów długości.




Bardzo dobrze się okleja stylisko taśmą tego typu mimo tego że taśma jest bardzo mało rozciągliwa. Oklejałem tak aby każde owinięcie nachodziło mi w połowie na to które już owinąłem. Dzięki temu osiągnąłem grubszą warstwę.




 Tak jak widać na zdjęciu powyżej i poniżej, dziabe z młotkiem okleiłem na żółto, a dziabe z łopatką na czerwono aby łatwo odróżniać.



KULTURA NA SZLAKU

Zawsze wybierając się w góry pamiętajmy o zabraniu dobrego humoru oraz optymizmu bo to podstawowe wyposażenie każdego szanującego się turysty. Tylko to pozwoli nam pokonać wszystkie mankamenty oraz niedogodności jakie spotkamy na swojej drodze oraz w czasie swojej wędrówki.



Dzień dobry, cześć - jest to stary górski zwyczaj aby przywitać się z każdą napotkaną osobą którą niekoniecznie musimy znać. Przeważnie jest to tylko "cześć" przy mijaniu się, a czasem jest to dobry wstęp do rozpoczęcia rozmowy i chwili odpoczynku. Pamiętam jeszcze za czasów dzieciaka gdy pierwszy raz byłem na poważniejszym szlaku i idąc usłyszałem "cześć" idąca ze mną jedna ze starszych osób od razu odpowiedziała "cześć" na co moje pierwsze pytanie, kto to był? znasz go? i tak się zaczęło. Pozdrowienie nadchodzącej z naprzeciwka osoby lub też grupy osób spaja i daje wrażenie wspólnoty. Pozwala się poczuć ten klimat że w górach nie jesteśmy sami i w razie czego możemy liczyć na czyjąś pomoc. Wiadomym jest że nie używa się tej zasady na masowo obleganych szlakach typu droga nad Morskie Oko czy dolina Kościeliska bo ilość mijanych osób w ciągu dnia jest ogromnie duża i ciężko by było, a nawet śmiesznie by to wyglądało gdybyśmy wszystkich chcieli pozdrowić. Nie bójmy się używać tych zwrotów i nie czekajmy na to że ktoś pierwszy powie do nas. Podtrzymujmy dobre zwyczaje i tradycje.

Pozwól się wyprzedzić - wystarczy czasem zejść na bok lub poczekać aż ktoś z naprzeciwka przejdzie. Chodzi tu przeważnie o bardziej ambitniejsze szlaki na których jest dość wąsko i stromo, a idący turysta z lepszym tempem musi się wlec do czasu aż zrobi się szerzej i będzie mógł rozpocząć wyprzedzanie. Dzięki wzajemnej uprzejmości zadbamy nie tylko o to że wszyscy będą szli komfortowym dla siebie tempie ale przede wszystkim zadbamy o bezpieczeństwo swoje i innych na szlaku. Czasem nawet warto pomóc w pokonaniu jakiegoś trudniejszego miejsca.

Ochrona przyrody - wszystkie góry na terenie Polski są ustawowo chronione. Regulaminy parków narodowych i rezerwatów określają szczegółowo co jest dozwolone co nie. Jednymi z główniejszych rzeczy są. Schodzenie ze szlaku, biwakowanie, rozpalanie ognia, zrywanie wszelkich roślin, zakłócanie ciszy, płoszenie zwierząt. Każdy kto nie przestrzega zakazów powinien się liczyć z konsekwencjami np. mandatem. Ale w końcu nie o strach przed karą tu chodzi. Jeśli idąc nie zerwiemy tylko zrobimy np. zdjęcie, jednemu czy drugiemu kwiatkowi będzie rósł ciesząc oczy innych turystów, jeśli zaś zerwiemy, zwiędnie za kilka godzin i będzie się nadawała tylko do wyrzucenia. Złapana jaszczurka może odrzucić ogon, bo tak się chroni przed wrogiem, ale za kolejnym razem nie będzie miała czego zrzucić i padnie łupem sroki. Złapany motyl nie przeżyje nawet godziny. O wiele dłuższą pamiątką będzie zdjęcie które zrobimy aparatem niż niszczenie przyrody i zabieranie jej ze sobą.

Higiena - niemyte i spocone stopy oraz inne części ciała są bardziej narażone na obtarcia i odparzenia. Jeśli chodzicie od schroniska do schroniska to w prawie każdym z nich jest prysznic z ciepłą wodą. Wiadomo że tych kabin niema jakiejś dużej ilości ale odczekując swoją kolejkę możemy poczuć luksus cywilizacji. Producenci aby zmniejszyć ciężar noszonego ładunku produkują kosmetyki o pomniejszonych pojemnościach lub w jednorazowych listkach. W schronisku mamy również możliwość przeprania sobie przepoconych ciuchów. Ja na przykład zawszę piorę na noc i albo mi wysycha do rana albo przywiązuje do plecaka i schnie w czasie drogi. Odradzam kąpania się i nawet mycia stóp w jeziorach, są one objęte ścisłą ochroną i nie należy naruszać ich naturalnego środowiska. Pamiętajmy również że grozi za to mandat.

Potrzeby fizjologiczne - podczas wysiłku fizycznego człowiek się poci i traci wodę w rezultacie potrzeby fizjologiczne są mniejsze. W większości miejsc gdzie szlaki się zaczynają są postawione przenośne toalety i ważnym jest aby z nich w razie potrzeby korzystać. Nie do zniesienia jest gdy ktoś załatwia te sprawy na szlaku czy też w najbliższym otoczeniu szlaku, a co rok spotykam się z taką sytuacją.

Odpoczynek - nie chodzi mi tu o to kiedy i kto ma odpoczywać, raczej mam na myśli jak to robić aby nie utrudniać wędrówki innym. Pamiętajmy aby nie rozkładać się bezpośrednio na szlaku tylko wybrać do tego jakieś najbliższe skały. To samo się tyczy większych grup aby pamiętać o pozostawieniu przejścia idącym dalej.

Śmieci - każdy chyba zna główną zasadę aby zabierać zawsze ze sobą swoje śmieci, tylko nie każdy o niej pamięta świadczy o tym np. zbiórka śmieci organizowana co roku przez ''Czyste Tatry'' zawszę znoszą ogromne ilości śmieci. Na szlakach celowo nie ma koszy na śmieci aby nie wabić dzikiej zwierzyny.

Nie jesteś sam - nie wszyscy muszą słyszeć o czym mówisz nawet jak głośno podkreślasz swoje osiągnięcia szczytowe to nie dziw się że to nie wzbudzi w nikim zachwytu. Nie należy przynosić w plener naszych miejskich stresów ani zanudzać wszystkich swoimi codziennymi problemami Kolejnym grzeszkiem jest słuchanie muzyki z telefonu czy przenośnego głośnika. Ludzie idący w góry przeważnie szukają spokoju i ciszy uszanuj ich i swój wolny czas.

środa, 12 października 2016

NIEBEZPIECZEŃSTWA PODCZAS CHODZENIA PO GÓRACH.

Każda osoba wychodząca na szlak w góry idzie z zamiarem powrotu do domu czy też kwatery w której obecnie mieszka. Wyprawę uważa się za udaną jeśli ilość wyjść jest równa ilości powrotów. Niebezpieczeństwa które mogą nas spotkać w górach najczęściej związane są z pogodą. Nie da się ich uniknąć, ale można je przewidywać i modyfikować plan wędrówki lub zwyczajnie zostać w bezpiecznym miejscu. W górach jesteśmy bardziej wystawieni na niebezpieczeństwa związane z pogodą. Trudniej jest znaleźć schronienie, a pogoda jest trudniejsza do przewidzenia.



Mgła - potrafi całkowicie ograniczyć widoczność i orientację w terenie. Nawet w dobrze znanym nam miejscu czy też na często chodzonym przez nas szlaku orientacja jest trudna gdyż mgła wyolbrzymia charakterystyczne szczegóły. To co zapamiętaliśmy jako nasz punkt orientacyjny albo wygląda inaczej albo jest trudne do odnalezienia. Wyobraźmy sobie jeszcze że poza mgłą złapie nas jeszcze zmierzch. W tedy to już prawdziwy koszmar nawet dla bardzo doświadczonych turystów. W takich przypadkach musimy być zdani na mapę, kompas lub GPS i umiejętność posługiwania się tymi przedmiotami. Tylko dzięki nim będziemy w stanie odnaleźć lub wyznaczyć drogę. Mgła nie tylko ogranicza widoczność ale również rozprasza fale akustyczne i rozprasza światło czołówki po zmierzchu. W takich przypadkach zamiast wzywać pomocy krzycząc warto do tego używać gwizdka. Gwizdek ma ostry przenikliwy dźwięk no i oczywiście mniej męczy nasze oskrzela. Mgła fatalnie wpływa na kondycję psychiczną. Jest wilgotna i zimna co potęguje odczuwanie zimna. Jeśli jest to możliwe gdy złapie nas mgła należy wycofać się po własnych śladach.

Wiatr - nie mam tu na myśli leciutkiego wiatru który wieje na szczycie podczas upalnej letniej wędrówki bardziej mi chodzi o silny przeszywający wiatr który potęguje odczuwanie zimna. Weźmy pod uwagę szybkie obliczenia w temperaturze 5 stopni Celsjusza i wietrze wiejącym 50 kilometrów na godzinę odczuwa się zimno jak przy około -12 stopniach Celsjusza. Oczywiście możemy się chronić przed wiatrem zapewniając sobie odpowiednią odzież, taką jak windstopper albo nieprzemakalna i nieprzewiewna kurtka. Najbardziej niebezpieczne w takich przypadkach są silne podmuchy które mogą prowadzić do utraty równowagi i stać się przyczyną upadku lub spadnięcia z jakiejś skalnej półki. Równie groźne mogą być spadające konary drzew oraz kamienie strącone przez wiatr. Silne podmuchy podnoszą również piasek i suchy śnieg co może powodować poranienie skóry, a szczególnie twarzy i oczu. Dobrze ustawiać się plecami do kierunku wiatru żeby nie wiał nam w twarz.

Wilgotność powietrza - posiada obok wiatru, wpływ na odczuwanie zimna. Wilgotność jest to ilość pary wodnej zawartej w jednym metrze sześciennym powietrza. Im więcej tym wilgotniej. Weźmy pod uwagę to że przy bezwietrznej i suchej pogodzie łatwiej wytrzymać silne mrozy, z kolei we mgle temperatury bliskie zera będą ciężkie do zniesienia.

Burza - zjawisko znane nie tylko w górach ale chyba właśnie tam przychodzi znikąd zanim i niespodziewanie ale zanim dojdzie do rozpętania się burzy w naszej atmosferze powstaje silne pole elektryczne. Różnica potencjałów elektrycznych może wytworzyć wewnątrz jednej chmury burzowej, pomiędzy sąsiednimi chmurami, a nawet pomiędzy chmurą, a powierzchnią ziemi. Gdy ładunek elektryczny przekroczy wartość graniczną następuje wyładowanie elektryczne któremu towarzyszy tak zwany piorun. Czemu właśnie w górach burza jest groźniejsza? To proste ponieważ droga wyładowania elektrycznego przebiega na ogół po linii najmniejszego oporu, dlatego piorun uderza najczęściej w szczyty i granie górskie górskie. Aby uniknąć śmiertelnego zagrożenia jakie może wystąpić w czasie burzy przeczytaj tych kilku zasad:
- należy dokładnie obserwować i sprawdzać pogodę. Jeśli wiadomo że nadciąga burza należy zrezygnować z wycieczki lub szybko ją zakończyć wycofując się.
- jeśli już nas dopadnie burza, nie wolno szukać schronienia pod wysokimi, samotnie stojącymi drzewami, niby wszyscy o tym wiedzą a nie ma roku aby nie usłyszeć w wiadomościach że znowu ktoś zginął pod drzewem w czasie burzy.
- jeśli jesteś na szczycie czy też na grani, tak szybko jak to możliwe zejdź w dolinę i schroń się w niskich zaroślach.

Deszcz - powstaje na skutek unoszenia się i ochładzania wilgotnych mas powietrza. W efekcie przesycenia parą wodną w ochładzającym się powietrzu skrapla się woda w postaci ciekłej tak to w naturze wygląda. Po intensywnych opadach strumienie które można było przejść jednym krokiem potrafią zamienić się w rwącą i niemożliwą do pokonania rzekę. Wiadomo że deszcz może popsuć każdą wyprawę więc lepiej się przed nim zabezpieczyć. Idąc w góry wiadomym jest że nie zawsze da się szybko wrócić do kwatery czy też schroniska, dlatego zawsze warto mieć ze sobą kurtkę przeciwdeszczową i buty z podeszwą która nie będzie się ślizgała na mokrej skale. Należy pamiętać również że żaden plecak nie jest nieprzemakalny i warto posiadać  pokrowiec przeciw deszczowy który uchroni nasze rzeczy przed przemoknięciem.

Śnieg - przez wielu wyczekiwany, a według mnie najlepszy przyjaciel gór. W górach w lato musi być słońce, a w zimie śnieg. Pamiętajmy że po opadach śniegu i przy przemierzaniu zaśnieżonego szlaku czas przejścia wydłużyć się może dwu lub trzykrotnie. Mokry śnieg wystawi nasze buty na niezłą próbę. Wybierając się pierwszy raz w zimie w góry należy pójść z kimś kto miał już do czynienia z takimi warunkami i poruszania się nich, oraz wyposażyć się w raki i czekan.

Lawiny - śnieżne i kamienne występują w górach tam gdzie stoki mają odpowiednie nachylenie. Oba typy równie groźne. Polecam wybrać się na kurs lawinowy aby samodzielnie nauczyć się oceniać zagrożenie oraz poruszać w takim terenie.

Wysoka temperatura - często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak groźna może być dla naszego zdrowia, a nawet życia. Poza udarem cieplnym organizmowi grozi odwodnienie. Przed przegrzaniem należało by nosić luźną i przewiewną odzież albo jeśli nasz budżet na to pozwala to termoaktywną. Największą uwagę na ochronę naszego ciała należałoby zwrócić na ochronę głowy. Czapka z daszkiem czy najprostsza chusta w zupełności wystarczy. Pamiętajmy że podczas upalnych dni i przy wzmożonym wysiłku nasz organizm wytwarza większą ilość potu co pozbawia nas wody, miejmy więc jej zapas zawsze pod ręką. 

Niska temperatura - jest główną przyczyną utraty ciepła przez organizm. Najbardziej narażone na utratę ciepła są głowa i szyja, a znacznie duża ilość potrafi uciekać przez stopy i dłonie, warto więc zabezpieczyć te części ciała. Ubierajmy się na cebulką albo stosujmy dobrej jakości swetry puchowe. Pół biedy gdy jest nam tylko zimno. Problem zaczyna się dopiero gdy następuje wychłodzenie organizmu. Jeżeli temperatura ludzkiego ciała spada poniżej 35 stopni Celsjusza sytuacja jest bardzo groźna i najlepiej w takich przypadkach wezwać pomoc a poszkodowanego zabezpieczyć przed dalszą utratą ciepła np. folią NRC. Noszenie przemoczonych butów lub mokrych rękawiczek może prowadzić do odmrożenia poszczególnych palców, a w najgorszych przypadkach do utraty całych stóp czy też dłoni.

Zmęczenie - jest naturalną obroną przed nadmiernym wysiłkiem. Zmęczenie powoduje spowolnienie reakcji, zmniejsza tempo marszu, co znacznie utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia osiągnięcie zamierzonego celu. Nie wolno lekceważyć pierwszych oznak zmęczenia takich jak, osłabienie, zawroty głowy, pogorszenie wzroku, zniechęcenie i rozdrażnienie. Jeśli takowe występują należy natychmiast odpocząć.

Ambicja - w rozsądnych dawkach jest zjawiskiem pozytywnym, jednak powyżej pewnej granicy bywa groźna. Chęć osiągnięcia celu za wszelką cenę może doprowadzić do sytuacji skrajnie niebezpiecznych. Czasem najlepiej się wycofać, zmienić plany lub trasę. Wycofując się nie należy się nigdy tego wstydzić ani się wahać. Góra poczeka.







SEKCJA WSPINACZKOWA - PO RAZ DRUGI

Jak co wtorek o godzinie 18.30 rozpoczęły się zajęcia sekcji na które jak już wam pisałem uczestniczę i zamierzam. Tym razem nie było zwyczajnie. Magda i Włodek nasi instruktorzy do opisu, których zdążyłem was przyzwyczaić wyjechali w Himalaje o czym oczywiście nas uprzedzali. Pod swoją nieobecność zostawili zastępstwo i to nie byle jakie. Zajęcia przez październik będą prowadzić Mikołaj i Damian chłopaki z chyba wszystkim znanej "Ale lufa". Napisałem chyba bo jeśli ktoś nie zna to bardzo polecam, robią świetnej jakości filmy w Tatrach i nie tylko. No dobra ale nie o tym tu mowa wróćmy do tematu zajęć na sekcji.


Po szybkiej rozgrzewce założyliśmy uprzęże na tyłek i ja z tym samym partnerem co tydzień temu Marcinem ruszyliśmy na ścianę. Damian na początek dał nam dwie drogi jedna po drugiej bez zmiany, na wędkę i szczerze przyznaję że rączki mi zdążyły spuchnąć. Kolejne drogi które nas czekały prawie wszystkie już były z dolną asekuracją. Damian dobrze nas cisnął, mój partner z drugiego końca liny szczerze przyznaję że dobrze dawał radę czego nie mogę powiedzieć o sobie. Nie chcę się tutaj jakość usprawiedliwiać ale jednak moje nieprzyzwyczajone ręce muszą utrzymać moje nadzwyczaj ciężkie 90 kilogramów. Zdecydowanie nie był to mój dzień choć chłopaki motywowali i nie pozwalali mi się wycofywać to i tak wycofałem się z większości dróg. Zdecydowanie był to mój najsłabszy dzień, oby takich jak najmniej. Czas jakoś wyjątkowo szybko zleciał. Oczywiście atmosfera jak i poziom zajęć na najwyższym poziomie . Dzięki za motywację i do zobaczenia za tydzień.

poniedziałek, 10 października 2016

INTERWAŁ - KOLEJNE DNI

Po dwudniowej przerwie dzięki której mogłem wypocząć bo szczerze przyznaję że dało mi to w kość, czas zacząć znowu i tak wczoraj i dzisiaj zrobiłem kolejne interwały tym razem podnosząc o jedną serie. Mianowicie wyglądało to tak.

2 minuty spokojnego pedałowania na lekkim oporze jako rozgrzewka i wprowadzenie,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
2 minuty jako wyciszenie.

Nieźle to daje w kość. 

sobota, 8 października 2016

JAKI PLECAK W GÓRY WYBRAĆ?

Plecak - jest elementem tak samo osobistym jak buty i tak samo jak one powinien być doskonale dopasowany do sylwetki. Cały bagaż turysty powinien zmieścić się w plecaku lub być do niego przytroczony. Polecam kupić dobrej jakości plecak markowy. Producenci zajmujący się szyciem plecaków od wielu lat, wiedzą na co zwrócić uwagę oraz dbają o odpowiednie materiały. Pamiętaj że plecak to nie rękawiczki które zmieniasz co sezon, a porządny sporo kosztuje. Odpowiedniej wielkości plecak jest niezbędny gdyż noszenie na wycieczkach górskich czegokolwiek w rękach jest przerażająco niebezpieczne. Poza tym nie polecam noszenia całego bagażu np. dla dwóch osób w jednym dużym bagażu przez jedną z nich. Po pierwsze ciężko dostosować tempo gdy jedna osoba idzie z całym ekwipunkiem, a druga na pusto. Po drugie plecaki mają przedziwną skłonność do podlegania prawu powszechnego ciążenia i nadzwyczaj często spadają w przepaściste urwiska, a stracić wysoko w górach ekwipunek dwóch osób to nie tylko przykre ale i niebezpieczne.


BUDOWA PLECAKA.
Dobry plecak powinien umożliwiać przenoszenie ładunku w pobliżu ciała i umieszczenie środka jego ciężkości ponad biodrami.

Pas biodrowy - najważniejszy element systemu nośnego plecaka. Plecy powinny się tylko stykać z ładunkiem, a ramiona stabilizować pionową pozycję plecaka. Prawie cały ciężar około 80% powinien spoczywać na biodrach. Za to odpowiada nie tylko budowa plecaka ale również to jak go do siebie dopasujemy. Ja stawiam na grubsze, masywniejsze pasy biodrowe które posiadają stabilizację dzięki nim mogę więcej przenosić nie odczuwając tego zbytnio. Posiadają one tylko jedną wadę, sprawiają że plecak waży trochę więcej. Wiele osób pewnie zauważy że w małych plecakach też są przecież pasy biodrowe które są szerokości 2, 3cm i w jaki sposób one mają nam ulżyć? Te pasy biodrowe przeważnie odpowiadają za to aby plecak przyległa do pleców i nie skakał podczas biegania czy jazdy na rowerze. Sprawia że możemy utrzymywać równowagę i nic nam nie przelatuje z boku na bok ciała.

Stelaż - plecaki bez stelaża to prawie wyłącznie jakieś tanie produkty. Dobre firmy nawet w plecakach miejskich stosują jakiekolwiek usztywnienia pleców. W chwili obecnej na szlakach królują plecaki ze stelażem wewnętrznym. Najczęściej są to dwa duraluminiowe płaskowniki ułożone równolegle lub krzyżujące się w zależności od producenta na plecach plecaka.



Wór plecaka - może mieć różną szerokość i wysokość. Większość turystów w góry wybiera plecaki wąskie i wysokie z którymi wygodniej się chodzi przy ścianie. W większości plecaków tych już od średniej wielkości komora plecaka jest podzielona na więcej części które są zasuwane lub ściągane linką. W takich wypadkach przeważnie mówi się o komorze górnej i dolnej. W droższych modelach można dostać się do każdej z komór od zewnątrz przez zastosowanie zamka błyskawicznego, nie otwierając klapy plecaka.

Szelki - im szersze tym lepsze. Mówiąc jaśniej im szersze i grubsze szelki tym wygodniej się niesie, a ciężar spoczywającego na ramionach bagażu rozkładany jest na większej powierzchni. Ważne by gąbka która umieszczona jest w środku takich szelek była dobrej jakości i była odporna na odkształcenia.

Regulacja systemu nośnego - najprościej rzecz mówiąc, regulacja wysokości szelek do naszego wzrostu. Każdy producent posiada swoje oznaczenia ale przeważnie są to oznaczenia M, L, XL. 

Pas piersiowy - poprawia ostateczne ułożenie szelek  sprawia że plecak jest jeszcze bardziej stabilny. Dodatkowo uwalnia nam ręce które nie muszą już podtrzymywać szelek plecaka gdy np. idziemy pod górę.

Komin - przedłużenie komory głównej, powiększa użyteczną przestrzeń plecaka. Warto posiadać spory komin w plecaku, dzięki niemu możemy np. ze średniego plecaka 40 litrów uzyskać 50 litrów dzięki 10 litrowemu kominowi. Jeśli zastanawiasz się co oznacza czasem dodawany do cyfry określającej wielkość plecaka plus, to dobry moment by to wyjaśnić. Plus oznacza że plecak wyposażony jest właśnie w komin który ma pojemność plus tyle ile podaje producent.

Klapa - są dwa typy, nieruchome i ruchome. Ci którzy wybiorą nieruchomą mogę cieszyć się większą szczelnością plecaka za to ci którzy wybiorą ruchomą mają większą wygodę przy pakowaniu komina.

Kieszenie boczne - mogą być przyszyte na stałe lub dotraczane do plecaka. Przy zakupie trzeba zwrócić uwagę na to czy pełne kieszenie boczne nie przeszkadzają lub utrudniają mocowanie np. karimaty do boku plecaka.

System troczenia, plecakowa szpejarka - powinien się składać z wielu przyszytych na stałe szlufek pozwalających przeciągnąć przez nie paski do troczenia, przeważnie umieszczany z przodu plecaka lub na klapie. Bardzo ułatwia życie np. przy przypinaniu kasku.

Zamki - najważniejsze by wybrać plecak z markowymi zamkami najlepiej z japońskimi YKK. Chyba nigdy nie spotkałem się ze złą opinią na temat tych zamków. Wytrzymałe, mocne nie psujące się. Przy wyborze plecaka warto zwrócić uwagę na zamki w kominie lub te które są umieszczone od przodu plecaka, dobrze by było aby miały kołnierzyk lub były wodoszczelne.

Szwy -  bardzo ważny element. Należy sprawdzić jakość. Niektóre firmy podklejają szwy. Jeśli przy zakupie widzisz jakieś wystające nitki lub szew jest po prostu pojedynczy odłóż ten plecak i poszukaj plecaka innej firmy.

Klamry - są wykonane z bardzo wytrzymałych plastików które powinny być elastyczne również w niskich temperaturach. Producenci prześcigają się w produkcji coraz to mniejszych i lżejszych klamer.

Taśmy troków - wytwarza się z poliestrów który jest bardzo wytrzymały oraz mniej śliski. Takie zestawienie pozwala na dobre trzymanie w klamerkach.

Materiał plecaka -  przeważnie wykonywane z poliestru lub droższej Cordury. Ważne żeby materiał był wytrzymały, odporny na przetarcia i rozdarcia.

Pokrowiec przeciwdeszczowy - warto sprawdzić czy plecak posiada czy trzeba będzie dokupić. Każdego turystę prędzej czy później złapię na szlaku deszcz i aby uchronić swoje rzeczy przed przemoczeniem nakłada się na plecak pokrowiec z nylonu który zajmuje mało miejsca i waży tyle co nic.

System camelbag - kiedyś rzadkość, obecnie prawie każdy plecak jest wyposażony w dziurkę przez którą można przeciągnąć rurkę z plecaka w którym znajduję się worek z wodą. Niektóre plecaki posiadają jeszcze specjalne kieszenie i wieszaki aby umieścić w nich worek z wodą.


Pętelki na czekan - rzadko kto raczej nosi swój czekan, czekany w plecaku i aby ułatwić montaż czekana na zewnątrz plecaki są wyposażone w specjalne pętelki przez które przytracza się czekan do plecaka.

Szpejarka na pasie biodrowym - przeważnie posiadają ją plecaki wspinaczkowe, a wygląda ona jak uszy w uprzęży wspinaczkowej.



WIELKOŚĆ PLECAKA
Zależy oczywiście od charakteru wyprawy czy też wycieczki oraz naszych potrzeb i upodobań. Jedni uważają że lepiej nosić niż się prosić inni wolą chodzić na lekko, ja zawsze staram się to zrównoważyć bo osobiście jestem gadżeciażem i lubię mieć przy sobie kilka rzeczy więcej. Dobranie plecaka do swojej figury jest sprawą bardzo ważną i może okazać się dość skomplikowana. Najpierw jednak trzeba ustalić jak duży ten plecak będzie potrzebny. Pamiętaj że wielkość plecaków podawana jest w litrach i tu trzeba uważać gdyż wielu producentów szczególnie tych nie markowych zawyża wielkość swoich produktów.


Plecak miejski, plecak na jeden dzień.
Jeśli mieszkamy w kwaterze lub zainstalowaliśmy się w schronisku na kilka dni nie  ma sensu targania codziennie wielkiego plecaka, plecak na jeden dzień w góry może być po prostu plecakiem którego używamy na co dzień chodząc na uczelnie czy też do pracy. Pojemność jaką powinien posiadać plecak to 10 - 30 litrów.  Ja na jednodniowe wypady przeważnie używam plecaka biegowego "The North Face Enduro 13" posiadającego dodatkowo dwa 0,6 litrowe bidony. Uważam że jest on wystarczający na tego typu wypady.





















Plecak trekingowy na kilka dni. 
Plecaki trekingowe są chyba najpopularniejsze i najczęściej spotykane w górach. Wiele osób stosuje je również jako plecaki jednodniowe. Dobierając plecak na kilka dni weźmy pod uwagę dwa rozwiązania. Pierwsze z nich to poleganie wyłącznie na kuchni schroniskowej w takim przypadku powinna nam wystarczyć pojemność około 30 - 40 litrów. Drugie rozwiązanie to odżywianie we własnym zakresie czyli wszystko czego potrzebujemy nosimy w plecaku i w tym przypadku litraż plecaka powinien mieć 40 - 55 litrów. Oczywiście nie myślę tu o zabieraniu wody ze sobą na kilka dni bo noszenie tego wszystkiego byłoby straszną katorgą. Często plecaki o takich litrażach są zabierane na ataki szczytowe, używane do wspinaczki lub skituringu. Ja osobiście używam plecaka "Deuter Guide 45+" jest uważany jako plecak wspinaczkowy, a dla mnie bardzo uniwersalny.

Plecak wyprawowy, transportowy. 
Jeśli myślisz o noclegach w namiocie przemierzając długie dystanse oddalone od cywilizacji lub jeśli zamierzasz mieszkać w schronisku przez kilka dni mając wszystko co ci będzie potrzebne pod ręką. Potrzebny będzie właśnie plecak wyprawowy. Posiadają one od 60 - 90 litrów. Moim zdaniem można w takim plecaku zmieścić pół domu. Ja używam plecaka Deuter Aircontact pro 60+15 idealnie nadaję się na ponad tygodniowy wypad.


Nie przerażaj się gdy zobaczysz ile kosztuje dobry markowy plecak, jeśli kupisz go z głową nie będziesz żałować ani jednej złotówki wydanej na ten zakup. Szanuj plecak a będzie Ci on służył bardzo długo.

czwartek, 6 października 2016

INTERWAŁY PO RAZ DRUGI

W tym miesiącu zamierzam bardziej niż w zeszłym przyłożyć się do zgubienia nadmiernej wagi więc nie czekając zbyt długo popełniłem dziś kolejny trening na rowerku.

2 minuty spokojnego pedałowania na lekkim oporze jako rozgrzewka i wprowadzenie,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
2 minuty jako wyciszenie.

Interwał taki jak wczoraj i przyznam że nie doceniałem tego rodzaju treningu do tej pory. Niby tylko kilka serii 30 sekundowych, a tak mi dało w kość że mięśnie nóg już dawno mnie tak nie bolały. Miejmy nadzieje że przyniesie rezultaty.

W GÓRY, SAMOTNIE CZY W GRUPIE?

W GÓRY, SAMOTNIE CZY W GRUPIE?
Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć czy lepiej chodzić samemu, w parze, czy w kilka osób, ale na pewno na samotne wędrówki nie powinni się decydować nowicjusze - takie jest moje zdanie. Weźmy pod uwagę banalny wypadek. Samotny turysta w takim przypadku jest zdany tylko na siebie. Oczywiście jeśli stanie się to w zasięgu sieci komórkowych lub na zatłoczonym szlaku to pół biedy bo zawsze można wezwać pomoc, ale gdy zdarzy się to na odludziu lub szanowny turysta zużył całą baterie swojego telefonu na robienie selfie po drodze to nawet zwichnięcie kostki może okazać się dużym i groźnym problemem. Turyści z większym bagażem doświadczeń na pewno wskażą dużo plusów samotnych wędrówek. Można się zerwać na wschód słońca, albo spać dłużej i pod nikogo się nie podporządkowując po prostu być wolnym. Samotnemu turyście łatwiej znaleźć nocleg, dopchnąć się do busa, złapać stopa czy zdobyć nocleg.
Gdy już myślimy o wyjeździe w większej grupie trzeba się dobrze zastanowić nad ilością składu. Zbyt duża ilość osób raczej nie jest wskazana. Zawsze w grupie znajdą się w niej ludzie o różnej kondycji fizycznej. Dostosowanie tempa marszu do najsłabszych, czekanie na tych co się wloką znacznie ograniczy osiągnięcie zamierzonego celu. Duże grupy muszą wcześniej rezerwować nocleg, organizować dojazd co utrudnia modyfikację planów.
Partner, towarzysz w góry jest tak samo ważny jak partner w życiu i tak samo ciężko go znaleźć. Prawdziwym sprawdzianem takich osób są kilkudniowe wyjazdy gdyż na takich wyjazdach ujawnia się prawdziwy charakter towarzyszy. Idealnie jest kiedy mało doświadczony turysta znajduję partnera z dużo większym stażem. Można wtedy szybko nauczyć się rzemiosła turystycznego i dojrzeć do znacznie ambitniejszych wypraw.



Z tego co pamiętam to od dziecka słyszałem i wielokrotnie było mi powtarzane że samotnie w góry się nie chodzi. W wielu książkach oraz na wielu portalach turystycznych nie raz przeczytałem to samo  zdanie. Sugerując się tym wszystkim wychodzi na to że żeby samotnie chodzić po górach i coś zdobywać trzeba mieć nazwisko. O co mi chodzi? Gdy jakiś doświadczony i znany himalaista, alpinista czy wspinacz zrobi samotnie jakąś drogę wszystkie portale szaleją z zachwytu i ślą same gratulacje. Inaczej jest właśnie gdy w góry wychodzi samotnie jakiś ceper, który też może posiadać duże doświadczenie i chcąc się pochwalić swoimi zdjęciami wstawia je na portal społecznościowy nie trzeba długo czekać żeby rozpoczęło się negowanie jego samotnej wyprawy oraz zdania typu że jest to proszenie się o tragedie. Pamiętajmy że każdy kiedyś zaczynał.



Poniżej chcę wam pokazać kilka plusów i minusów samotnego wędrowania, a Ci którzy planują i jeszcze nigdy nie wybrali się samotnie na szlak niech się zastanowią  czy im to odpowiada.

Zacznijmy od plusów samotnego chodzenia:

Tempo i odpoczynki -  każdy wybierający się na górski szlak powinien wiedzieć że chodzenie po górach to nie jest zwykły spacer są to czasem wymagające i długie podejścia oraz odległe miejsca w które nie można wezwać taksówki, aby być na to przygotowanym potrzebna nam jest kondycja którą budujemy z dnia na dzień. Tak więc idąc samotnie dostosowujemy tempo i ilość potrzebnych nam pauz dowolnie do naszej kondycji i potrzeb. Nikt nas nie pogania ani na nikogo nie trzeba czekać.

Cel - bardzo ważny element każdej wyprawy czy też wędrówki. Jedni chcę wejść na ten szczyt inni na ten, a za chwilę znajdą się jeszcze inni którzy byli już na tym co my chcemy iść, a nie byli na tym co my już byliśmy - masakra. Wybieram mój cel i go realizuje, a jak nie daje rady to się wycofuje. Przysłowie mówiące po trupach do celu w tym przypadku się nie sprawdza gdyż jedynym trupem samotnej wyprawy byłby nasz własny, a tego raczej nikt nie chce. 

Wolność - jesteś sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Nikt Cię nie ogranicza, a każda decyzja jest wyłącznie twoją własną. Masz ochotę wrócić to się wracasz. Masz ochotę zrobić danego dnia o jeden szczyt więcej to robisz.

Wybór drogi - sam planujesz którędy, gdzie i którym szlakiem będziesz podążał.Chcesz iść czerwonym, czarnym czy zielonym szlakiem do idziesz i z nikim nie musisz tego ustalać.

Bezpieczeństwo - jesteśmy zdani tylko na siebie więc uważamy o wiele bardziej niż idąc w grupie na której pomoc możemy liczyć. Poza tym nikt nas nie rozprasza rozmową itp.

Nocleg - ja nocleg umieściłem w plusach gdyż chodzi mi tu bardziej o znalezienie noclegu w schroniskach niż w kwaterach. Tak więc łatwiej jest w sezonie dokooptować się na glebę w jakimś schronisku samotnemu turyście niż grupce osób.

Dojazd - mam tu na myśli podróż komunikacją lub stopem. Nie od dziś wiadomym jest że do busu czy autobusu jest się łatwiej wepchnąć w pojedynkę, tak samo na stopa chętniej zabierane są samotne osoby niż grupy, a pamiętajmy że przeważnie wyjeżdżając w góry mamy ze sobą jeszcze plecak który też musi się gdzieś zmieścić. 

Zapoznanie nowych znajomości - będąc w schronisku czy odpoczywając na jakimś zatłoczonym szlaku buzia sama potrafi się otworzyć do ludzi będących wokół. Temat zawsze się znajdzie gdyż skoro jesteśmy w górach to możemy przecież o nich rozmawiać i oczywistym jest że samotnie łatwiej jest nawiązać nowe znajomości. 


Minusy samotnego chodzenia w góry:

Ekwipunek - wszystko co niesiemy musimy nieść sami i nieważne czy jest to namiot czy zapas jedzenia na tydzień i tak wszystko musi się zmieścić w naszym plecaku i spocząć na naszych barkach. W grupie można to jakoś podzielić. Poza tym wszystkie rzeczy musimy zakupić lub wypożyczyć.

Bezpieczeństwo - idąc w kilka osób one uważają na nas my uważamy na nie. Wzrasta nasza odpowiedzialność gdyż jesteśmy zmuszeni do odpowiedzialności nie tylko za siebie samych. Oczywiście jest to duży plus bo jeśli jakieś osobie z grupy przydarzy się jakaś kontuzja lub wypadek to może liczyć na swoich współtowarzyszy zawsze wtedy jest komu wezwać pomocy. Idąc samotnie jesteśmy skazani tylko na siebie.

Strach -  gdy się zgubimy lub gdy zastanie nas zmierzch czasem wyobraźnia potrafi płatać figle, a wszędzie czai się zjawa lub niedźwiedź. Dziką zwierzynę traktuję całkowicie poważnie i przestrzegam przed zbliżaniem się do jakichkolwiek zwierząt.

Koszty wyprawy - podróżując w kilka osób koszty paliwa można rozbić na kilka osób. Można szukać biletów grupowych. Będąc w grupie można negocjować jakieś koszta noclegów czy też dojazdów.


Ja osobiście wolę raczej samotne wędrówki do których z góry namawiam żeby nie bać się spróbować samotnie chodzić po górach. Jeśli czujesz że to lubisz i tego chcesz to czemu nie. Może właśnie chodzenie w towarzystwie innych nie daję Ci pełnej radości, a może nawet męczy, po prostu pójdź własną drogą. Jeśli nie masz żadnego doświadczenia w samotnym chodzeniu po szlakach górskich to zacznij od łatwych i krótkich odcinków, stopniowo stawiając sobie coraz to ambitniejsze cele i dłusze dystanse. U każdego doświadczenie przychodzi z czasem i ze zdartymi podeszwami w butach oczywiście warto się uczyć również na cudzych błędach nie powtarzając ich ale trzeba być otwartym na przygodę. Nie wiesz co na początek wybrać? Wybierz za cel przejście jakiejś doliny, lub dojście do jakiegoś schroniska na pierwszy raz nie wybieraj od razu drogi na Rysy czy też Orlej Perci bo jeśli nie zrobisz sobie krzywdy to w najlepszym przypadku szybko zrazisz się niepowodzeniem i nie będziesz chciał spróbować więcej.  Pamiętaj o tym by zdobyć wiedzę o trasie którą zamierzasz podążać. Przestudiuj mapę może warto przeczytać jakiś przewodnik albo po prostu poczytaj na temat danego szlaku w internecie. Samotna wędrówka jest idealnym narzędziem na poznanie samego siebie. Decyzja należy do Ciebie. Powodzenia.






środa, 5 października 2016

PORA NA INTERWAŁY

Po moich wrześniowych zmaganiach z bieganiem i jazdą na rowerze schudłem tylko 3 kilogramy. Na pewno niektórzy uznają to i tak jako sukces i że to dużo ale nie ja. Ja lubię szybkie i zauważalne efekty dlatego 3 kilo to dla mnie za mało. Oczywiście przyznaję się i nie ukrywam że ostatnie dwa tygodnie odpuściłem sobie całkowicie, bo pewnie wynik byłby lepszy.
Przyszedł październik i przyszedł mi do głowy nowy pomysł aby właśnie spróbować treningu interwałowego. Pogoda za oknem zbytnio nie przekonuje i nie zachęca do aktywności więc posiadając rowerek spiningowy moje interwały będą właśnie na nim.  Na chwilę obecną ważę 91 kilogramów i zobaczymy co z tego będzie.


Pierwszy trening zrobiłem sobie dzisiaj.
2 minuty spokojnego pedałowania na lekkim oporze jako rozgrzewka i wprowadzenie,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
3 minuty pedałowania na lekkim oporze,
30 sekund maksymalnego pedałowania na prawie najcięższym oporze,
2 minuty jako wyciszenie.

Ogólnie zamierzam z czasem zwiększyć ilość serii, ale te dzisiejsze 5 serii o maksymalnym wysiłku dały mi mocno w kość.  Łatwo jest też zauważyć że trening nie trwał wcale długo co mi też odpowiada bo nie posiadam zbytnio dużo czasu. Zobaczymy jakie efekty przyniesie regularne wykonywanie takiego treningu, a was zapraszam do śledzenia.

SEKCJA WSPINACZKOWA - PO RAZ PIERWSZY

Ukończywszy z wynikiem pozytywnym kurs wspinaczki z górną i dolną asekuracją, o których pisałem wcześniej. Chcąc dalej kontynuować swoją przygodę z tym właśnie sportem zapisałem się na sekcję. Mamy jesień, dużymi krokami zbliżamy się do zimy, żeby ruszyć na jakieś skały jest już za późno, po za tym moje umiejętności i wytrzymałość, nie są jeszcze na tyle duże aby zacząć wspinaczkę skałkową. Więc uważam że dobrym sposobem przed skałami będzie właśnie sekcja przez okres jesieni, zimy oraz wiosny. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu i trwają dwie godziny. Uważam że ten jeden raz w tygodniu powinien wzmocnić moją wytrzymałość i umiejętności oraz sprawić by cały czas był jakiś progres.


 Zajęcia na sekcji prowadzi nie kto inny jak właśnie ekipa z "K2 Warszawa Szkoła Wspinania" czyli dobrze mi znani Włodek i Magda. Zdecydowałem się na zajęcia właśnie z nimi bo po co zmieniać coś co jest dobre.

 Pierwsze spotkanie odbyło się we wtorek 04.10. Po przywitaniu Włodek podzielił nas na pary i tak właśnie poznałem Marcina mojego nowego partnera z drugiego końca liny. Podanie ręki, szybka wymiana spojrzeń i pierwsze spostrzeżenia. Jest coś co nas łączy, łysina ;-) . Magda zabrała nas na ścianę. Kilka dróg na górnym wyciągu, dobrze i szybko poszło, ale długo nie mogło być tak łatwo przecież to była tylko rozgrzewka. Kolejne drogi były już bardziej wymagające i oczywiście z dolną asekuracją. Po krótkim odpoczynku przeszliśmy na bulderownie no i tu zaczęły się schody. Mieliśmy przejść 6 razy do połowy jedną z łatwiejszych dróg mając pomiędzy każdym przejściem 1,5 minuty przerwy. Po przejściu i to nie do końca za drugim razem drogi moje ręce odmówiły posłuszeństwa. Odpuściłem kończenie, odpocząłem i podchodzę do ściany by wykonywać trzecie powtórzenie, a tu okazuje się że tak jestem spuchnięty że nie mam siły chwycić chwytu i się utrzymać. Musiałem odpocząć dłużej, po czym w wielkich męczarniach jakoś próbowałem robić drogę. Na zakończenie zrobiliśmy jeszcze po jednej prostej drodze z dolną asekuracją.
Czas minął bardzo szybko. Dużo potu się wylało i muszę przyznać że to był bardzo dobry trening.
Do zobaczenia za tydzień.


piątek, 30 września 2016

DLACZEGO GÓRY SĄ SEXY?

Dnia 29 września bieżącego roku wziąłem na zaproszenie organizatorów udział w wydarzeniu Ekipy z Sexy Rock Killers Team właśnie pod tytułem 'Dlaczego góry są sexy?" 
Sexy Rock Killers Team to grupa wspinaczy, alpinistów i instruktorów, którzy porzucili górski wyścig szczurów. Nie szukają sponsorów i nie wspinają się na góry medialne czyli najwyższe lub najtrudniejsze, wybierają te, które są naprawdę piękne.
Podczas pokazu emocjonujących filmów z różnych wypraw i opowieści ekipa starała się udzielić odpowiedzi na następujące pytania:
- czy góry są sexy?
- czy wegetarianie mogą być dobrymi wspinaczami?
- czy dziewczyny mogą się wspinać na wysokie góry?
- jak przetrwać w temperaturze -40oC?
- czy to jest bezpieczne?
- jak zacząć przygodę ze wspinaczką?
- jak wybierać cele górskie i wspinaczkowe?
- co zabrać na wyprawę w góry?
- czy warto robić Koronę Ziemi?
- jaką drogę trzeba przejść aby wspinać się na himalajskie szczyty?




Atmosfera i zainteresowanie pokazywanym materiałem była tak duża że czas uciekał za szybko. Bardzo dobrze i z dużą zazdrością oglądało się wyprawy. Życzę dalszych sukcesów. pozdrawiam.

KROK CZWARTY - KURS WSPINACZKOWY Z DOLNĄ ASEKURACJĄ

Z kursu na kurs tak mogę podsumować moje rozpoczęcie wspinaczki z braku czasu nie miałem okazji poćwiczyć na ścianie i wyszło tak że moje kolejne pójście na ścianką było początkiem nowego szkolenia. 27 września bieżącego roku zakończyłem "Kurs wspinaczki sportowej z dolną asekuracją na sztucznej ścianie". Kurs organizowany był przez "Warszawska Szkoła Wspinaczki K2.WAW" link do strony dla zainteresowanych kursami ( http://k2.waw.pl/k2warszawa ) i odbył się na "Arena wspinaczkowa  MAKAK". Wybierając kurs wspinaczkowy warto zastanowić się jakie wymagania stawiamy organizatorom, a jakie wymagania stawiamy samemu sobie. Ja skoncentrowałem się na programie szkolenia, dobrej atmosferze i przede wszystkim bezpieczeństwie jakie było mi zapewnione przez profesjonalnych i licencjonowanych instruktorów. To już mój drugi kurs z tym zespołem tzn instruktorzy Włodek Kierus i Magdalena Leo. 


Kurs liczył sobie 12 godzin lekcyjnych i był podzielony na trzy odrębne dni, a całość szkolenia była skonstruowana tak, aby kolejno nabywane umiejętności wynikały jedna z drugiej. Zacznę od początku:
Dzień pierwszy - rozpoznanie. Czemu rozpoznanie z prostego powodu na tym kursie było nas czworo dwie dziewczyny (Magda i Ania) z innego kursu które już się znały i dwie zupełnie sobie obce czyli Marta i ja. Po krótkim wstępie i przypomnieniu najważniejszych rzeczy przeszliśmy do konkretów czyli uderzyliśmy na ścianę i tu pojawił się mój strach po raz pierwszy, to znaczy. Dziewczyny jako że się znały stworzyły jedną parę więc zostałem ja i Marta niby wydawałoby się oczywistym dla wszystkich teraz to czytających że my stworzymy drugą parę ale czemu pojawił się we mnie strach? Gdyż patrząc na osobę stojącą obok mnie jakoś ciężko mi było przekonać się do tego że my wzajemnie mamy się asekurować z tego co mi się wydaję to Marcie też było ciężko w to uwierzyć, nawet padło pytanie z jej ust "Ty będziesz mnie asekurować?". Już wyjaśniam o co chodzi. Kobiet o wiek, wzrost i wagę się nie pyta ale ja znam te informacje o Marcie pozwólcie że powiem wam to w inny sposób. Ja ważę około 90 kilogramów w chwili obecnej i mierzę 173cm Marta sięgała mi w okolice nosa i ważyła około połowy tego co ja.Więc już możecie zrozumieć moje obawy (CHOLERA NIE UTRZYMA MNIE!!!). Dobra zaczęliśmy się wspinać najpierw rozgrzewka na wędkę góra dół zmiana góra dół... Kolejnym zadaniem było idąc na wędkę i mając przywiązany około dwu metrowy ogon z innej liny wpinanie go w ekspresy tak jak byśmy szli z liną z dolną asekuracją. Po przejściu tak kilku dróg Włodek zebrał nas w grupę i zasugerował że teraz pokaże nam jak się lata. Na pierwszy rzut poszła Marta, z dołu wszystko fajnie wygląda. Marta miała dojść do połowy ściany cały czas wpinając się w przeloty po czym puścić się i zobaczyć jak to jest. No i Marta doszła do połowy ściany tylko jakoś puścić się nie chciała, oczywiście ja asekurując ją z dołu również namawiałem do skoku który przecież pozornie jest taki łatwy. Po pewnym czasie Marta skoczyła dokończyła drogę, zjechała na dół i przyszła moja kolej na naukę latania. Asekurację nad moją wagą przejmuje Włodek idę dochodzę do połowy ściany i to co z dołu wydawało się proste i łatwe staję się nagle czymś co zajebiście ciężko w sobie przełamać. Sam nie wiem ile czasu minęło zanim się puściłem co rzeczywiście nie było wcale straszne. Po skokach zaczęliśmy dalej się wspinać tylko teraz już wyłącznie z asekuracją od dołu i tak do końca zajęć. 
Dzień drugi - jaka ona ambitna. Chyba najtrudniejszy dla mnie dzień z tych trzech dni pod względem fizycznym po jednodniowym odpoczynku od wspinania znowu spotkaliśmy się na drugim dniu szkolenia. Zaczynamy znowu w tych samych grupach rozgrzewkę oraz pierwsze wejścia na ścianę na wędkę góra, dół. Po wstępie następuje wspinaczka z dołem. Włodek dobiera drogi i zaczynamy. Przyjęło się tak że moja partnerka z drugiego końca liny zawszę szła pierwsza i tu mnie całkowicie pogrążała. Marta jest tak ambitna że prawie zawsze dochodziła do końca drogi i używała prawie zawsze chwytów z danej drogi czego ja nie mogłem powtórzyć bo albo nie dochodziłem do końca albo szedłem po wszystkim. Oczywiście nie mam jej tego za złe (idealne proporcje do wspinaczki) ale moje ego leżało na glebie. Dużym plusem było to że zaufałem jej jako mojej asekurantce.
Dzień trzeci - robię postępy. Robiąc drogę po drodze oczywiście w zakresie naszych umiejętności zdarza się tak że robi się te same drogi i na nich właśnie widać że idzie nam lepiej, łatwiej, szybciej. To był bardzo przyjemny dzień na wspinaczkę. Kurs kończył się niespodzianką czyli przypomnieniem latania z dnia pierwszego. Przypominając sobie myśli z dnia pierwszego wyrwałem się na ochotnika że chcę lecieć pierwszy. Dochodząc do trzech czwartych drogi i wychodząc nad jeden przelot bez dłuższego zastanowienia odepchnąłem się od ściany. 


Kurs uważam za bardzo udany. Profesjonalne podejście, a przy tym dużo luzu. Dziękuje instruktorom, a najbardziej osobie z drugiego końca liny Marcie mam nadzieję że się jeszcze spotkamy na ścianie. A wszystkich zapraszam na kolejne relacje gdyż zamierzam zapisać się na sekcję wspinaczkową.

sobota, 17 września 2016

JULBO EXPLORER SPECTRON 4 - BLACK/ORANGE


Krótko mówiąc - Okulary w góry. Julbo Explorer posiadają wszystko to czego potrzebują okulary na wyższych partiach gór. Okulary są wykonane z bardzo dobrych materiałów. Były to moje pierwsze okulary tej firmy i szczerze powiem że byłem zachwycony gdy otworzyłem opakowanie i wziąłem je do ręki. Okularki posiadają soczewkę Spectron 4 przeznaczona dla ochrony przed wyjątkowo mocnym słońcem, redukuję przemęczenie oczu oraz oślepiające promienie. 
 Poliwęglanowa soczewka o stopniu absorpcji promieni 100% UVA, UVB, UVC, 95% światła widzialnego. Pokrycie soczewek specjalistycznym filtrem anty-refleksyjnym, eliminuje powstające odblaski zapewniając idealną przejrzystość widzenia oraz zwiększa wytrzymałość na zarysowania i uszkodzenia mechaniczne. Dodatkowa powłoka w technologii Flash Finish sprawia, że soczewki z zewnątrz są lustrzane. Rekomendowane do użytku wysokogórskiego, sportów wodnych oraz podczas innych aktywności podejmowanych w niezwykle mocnym słońcu. 
Trochę żałuje że nie kupiłem dwukrotnie droższych tych okularów z soczewką Cameleon która jest o wiele lepsza i samo dopasowująca ale na razie cieszę się z tych. 
Świetnie zabezpieczają przed różnymi kontami padania światła. Unikalny kształt okularów oraz boczne panele zasłaniające, zapewnią pełną ochronę przed słońcem, również tym odbitym na przykład od lodu czy śniegu. Pokryte gumą zauszniki nie będą powodować otarć, wygodnie dopasowując się do kształtu głowy.

OKULARY JULBO WHOOPS ZEBRA LIGHT

Okulary Julbo Whoops Zebra są to moje trzy sezonowe okulary których używam nie tylko w górach ale również na co dzień oraz do jazdy samochodem. Są wygodne, dobrze dopasowują się do twarzy, zaokrąglone nauszniki dobrze trzymają, a szkła nie parują mi tak jak było to w przypadku innych okularów.
Polimerowa soczewka fotochromatyczna NXT dopasowuje się do zmiennego oświetlenia (zmiana z kategorii 1 na 3), dzięki czemu nie ma potrzeby wymiany soczewek w zależności od pogody, a także zapewnia 100% ochronę przed promieniami UV. Szerokość soczewek Zebra Light uwalnia pole widzenia w każdych warunkach, a powłoka anifog zapobiega zaparowaniu szkieł, które mogłoby utrudniać widoczność. Soczewka przyciemnia się w niecałe 30 sekund. Okulary stworzone są do uprawiania różnego rodzaju sportów. W zestawie z okularami dostałem wygodne i trwałe etui oraz ściereczkę do przecierania szkieł.  Jedyne czego mi w  nich brakuje to dziurek na przymocowanie sznurka chroniącego przed zgubieniem.
Okulary nie należą do najtańszych lecz kupione w promocji były w całkiem niezłej cenie. Są stylowe wygodne i maja świetne szkła, polecam. 

KROK TRZECI - KURS WSPINACZKI Z GÓRNĄ ASEKURACJĄ

Dnia 10 i 11 września odbyłem swój pierwszy w życiu kurs związany ze wspinaczką. Był to podstawowy kurs wspinaczki z górną asekuracją czyli krótko mówiąc po prostu wspinaczka na wędkę. Kurs organizowany był przez "Warszawska Szkoła Wspinaczki K2.WAW" link do strony dla zainteresowanych kursami ( http://k2.waw.pl/k2warszawa ) i odbył się na "Arena wspinaczkowa  MAKAK". Zajęcia rozpoczynały się w sobotę o godzinie jedenastej i były prowadzone przez dwójkę świetnych instruktorów Włodka Kierusa i Magdalenę Leo. Z początku myślałem że frekwencja będzie większa ale później cieszyłem się mniejszą gdyż były to zajęcia prawie indywidualne za co wielki szacun do organizatorów. Nie było zbyt dużo zbędnego gadania tylko od razu nauka na tym co tygrysy lubią najbardziej czyli na ścianie. Włodek po kilku naszych wejściach zwiększał cały czas skale trudności i pokazywał coraz to nowe rzeczy. 
 Pierwszy jak i drugi dzień minął bardzo szybko i bardzo aktywnie Włodek z którym można było pogadać nie tylko na temat wspinaczki ale też na każdy inny dostarczał nam nowych wyzwań i pozwalał pokonywać to co było dla mnie niemożliwe. Drugiego dnia niestety moja waga nie pozwalała mi zbytnio poszaleć gdyż nie przyzwyczajone mięśnie rąk nie mogły mnie już tak długo utrzymywać jak pierwszego. Mimo to świetnie się bawiłem. 
 Kurs zakończył się zdobyciem certyfikatu, ale przede wszystkim zakończył się świetnie spędzonym czasem. Poza zdobytymi umiejętnościami zdobyłem nowe znajomości i stwierdzam że za tak niską cenę warto było poświęcić swój czas by się czegoś nauczyć. W końcu sam tego chciałem. Pozdrawiam i do zobaczenia na kolejnym kursie który już niebawem.