środa, 31 sierpnia 2016

Dzień 2

Z racji że gdy dzisiaj obudził mnie budzik czułem dobrze nogi po wczorajszym bieganiu to rano odpuściłem sobie wysiłek fizyczny. Po powrocie z pracy zdecydowałem się na wyjście na rower. Gdy wyciągnąłem rower po dłuższym czasie gdy go nie używałem zauważyłem że przednia opona nie posiada powietrza pomyślałem że wszystko jest skłonne by mi przeszkodzić schudnąć, ale nie poddając się zmieniłem dętkę na zapasową i stwierdziłem że udam się na Wilanów do kolegi sklepu rowerowego po nową aby była w zapasie i to był cel na ten wieczór. Cel dzięki któremu zrobiłem wieczorny trening.

Jutro rano już postaram się zmusić do biegania gdyż teraz posiadam jakiś taki niedosyt.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Zaczeło się!

Tak jaka pisałem w poście Cele do zrealizowania o moim jednym z celów jakim jest schudnięcie sporej ilości kilogramów tak od dziś zaczynam realizować to zadanie. Może późno, może mało czasu ale wierze że dam radę. Prezentuję dziś pierwszy trening oczywiście nie ma w nim nic czym można by było się zachwycić raczej wypadło mi to słabo ale najważniejsze jest by zacząć, obiecuję że z dnia na dzień będzie coraz lepiej.

Nigdy nie lubiłem biegać, zawsze wolałem rower czy pływanie ale na dzisiejszy dzień wiem że bieganie jest mi potrzebne i muszę się przemóc by zacząć biegać.

niedziela, 21 sierpnia 2016

LATARKA PETZL NAO

Petzl Nao długo zastanawiałem się nad zakupem tej latarki. Po pierwsze posiada ona akumulator co czyni ją mniej uniwersalna niż większość latarek na baterie AA lub AAA. Po drugie czas pracy który ciężko mi było określić. Po trzecie cena. Lecz po zakupie latarka wyrwała mnie z butów co rzadko się zdarza. Większość promowanych przez firmy produktów jest przereklamowana czego nie można powiedzieć o tym zestawie. Reactive lighting to technologia, która dzięki specjalnemu sensorowi umieszczonemu w latarce pozwala na dostosowanie siły i skupienia światła w zależności od tego czy użytkownik patrzy pod nogi (światło słabsze i rozproszone – by obejmować jak najszerszy obszar) czy daleko przed siebie (światło mocne i skupione). Latarka dosłownie myśli za nas ustawiamy sobie jeden z pięciu programów które i tak w komputerze możemy sami zaprogramować i ustawić pod nasze potrzeby. Resztę zrobi za nas latarka.
Siła światła jaką posiada ten model to od 7 do 575 lumenów o zasięgu światła od 9 do 135 metrów. Możliwość zaprogramowania pięciu trybów pracy z czego może to być tryb REACTIVE LIGHTING o wysokiej mocy o słabej mocy lub tryb stały o wysokiej i słabej mocy. Sami możemy sobie stworzyć różne tryby dopasowane do naszych potrzeb i naszej aktywności. Mimo że Petzl Nao posiada akumulator to można go używać w temperaturach do - 30 stopni oraz można ją ładować poprzez każdą ładowarkę usb, a w razie czego akumulator można zastąpić dwoma bateriami. Mimo że akumulator można zaprogramować tak żeby nam starczył na dłużej to ja osobiście dokupiłem drugi oryginalny żeby zawsze mieć możliwość zastąpienia tego już rozładowanego. Dużym plusem jest opaska na głowę Zephyr- dzięki niej latarka siedzi mocno ale wygodnie a fakt, że nie jest to pasek gumy dookoła głowy zmniejsza wagę oraz dyskomfort przy dłuższym noszeniu. Mimo dużej ceny jaką trzeba wydać na latarkę ja się skusiłem i nie żałuje. Fajny i użyteczny gadżet.


sobota, 20 sierpnia 2016

PETZL TIKKA XP

Chciałem wam opisać jedną z moich latarek PETZL TIKKA XP. Latarkę posiadam od dwóch lat i użytkowałem ją w bardzo wielu warunkach jak i miejscach. Latarka posiada maksymalnie 180 lumenów i była to moja pierwsza latarka o takiej sile światła. Latarki firmy Petzl są raczej najpopularniejszymi czołówkami ledowymi na świecie.

Lekka, niezawodna oraz posiadająca długi czas pracy. TIKKA XP skierowana jest aby sprostać wszystkim wymaganiom użytkowników outdoorowych.  Dzięki dwóm źródłom światła, czołówka zapewnia wygodne oświetlenie bliskiego i dalekiego zasięgu (120 lumenów, 50 metrów). Dodatkowo dysponuje trybem Boost (160 lumenów, 70 metrów) umożliwiającym chwilowe skorzystanie z maksymalnej mocy latarki, oraz trybem czerwonym z opcją pamięci. Posiada cztery tryby pracy dla zaspokojenia naszych potrzeb. Latarka jest wykonana lepiej i staranniej od swojego poprzednika którego posiadałem i wyłamały mi się zawiaski trzymające baterie, częsta wada poprzednich latarek. W obecnej wersji można otworzyć ją jedną ręką i w tej system został udoskonalony, a latarka wygląda porządnie. Udoskonalony został również poziom wodoodporności jak i włącznik. Latarka posiada klasę ochrony IPX 4 co pozwala na korzystanie z niej podczas opadów atmosferycznych.Zastosowano w niej opaskę z frotką o poszerzonej części
czołowej w miejscu styku z czołem dla zrównoważenia masy i dzięki temu czołówka trzyma się świetnie. Przebiegłem w niej Ekstremalny maraton górski Kierat na 100 kilometrów mając ją przez całą noc na głowie co nie spowodowało żadnych otarć ani dyskomfortu. Zasilana jest standardowo bateriami 3 x  AAA co czyni ją bardzo uniwersalną.

Generalnie, jest w czym wybierać na rynku, choć  Tikka XP może być najbardziej uniwersalna w swojej kategorii wagowo/cenowej.Sporo światła i stabilizacja w bardzo kompaktowej formie, przy popularnym źródle zasilania, co jest bardzo ważne dla wielu użytkowników.

LATARKA

Latarka jest bardzo często sprzętem zapominanym lub pomijanym przy pakowaniu się na wycieczkę w góry. Jedni nie zbierają jej z powodu nie planowania powrotu po zmroku inni z powodu wagi, a jeszcze innym w ogóle nie przychodzi to na myśl. Co często jest błędem nawet w lato gdy ten dzień jest najdłuższy nigdy nie wiemy co może nas spotkać i gdzie tego światła będziemy potrzebowali najbardziej.
Odpowiadając na pytanie tych którzy powiedzą po co w ogóle latarka w górach? Potrzebna jest do oświetlenia szlaku, czytania mapy, odnajdywania rzeczy w plecaku czy też sygnalizacji i wzywania pomocy. Weźmy pod uwagę ile akcji ratunkowych oraz ile sprowadzeń z gór jest po zmroku, a jest to często wina braku tego sprzętu w naszym ekwipunku.Wydaję się że turysta idący na górską wyprawę powinien wiedzieć jak i o której
zejść ze szlaku aby zdążyć przed zmrokiem dotrzeć do schroniska albo kwatery w której nocuje. Pamiętajmy że poruszanie się po szlakach w okresie wiosennym, letnim i jesiennym po zmroku jest zabronione. Jeśli jednak nie zdążymy wrócić na czas lub jakieś okoliczności pokrzyżują nasze plany zawsze wtedy przyda nam się latarka która przecież nie musi zajmować tak wiele miejsca ani nie musi być nie wiadomo jak ciężka. Często wystarczy najprostsza latarka, nie mówię tu akurat o latarce znajdującej się w telefonie. Latarka w telefonie nie dość że daje mało światła to jeszcze szybko rozładowuję baterię która zawszę może nam się przydać w sytuacji awaryjnej. Dla ambitniejszego turysty polecałbym latarkę czołową. Wiadomym jest że jeden sprzęt nie spełni oczekiwań każdego wędrowca jednak dobra latarka do zabrania w góry powinna być lekka i kompaktowa. Są górołazi  którzy liczą każdy gram i dla takiego osobnika im lżejszy bagaż tym lepiej ale pamiętajmy że im coś lżejsze to przeważnie droższe. Kolejnym ważnym aspektem jest rodzaj zasilania latarki. Najprostsze

zasilanie bateriami AA i AAA kupimy w każdym kiosku czy też schronisku. Latarki posiadające akumulator musimy mieć gdzie naładować po wyczerpaniu. Bardziej ambitne latarki dobrych marek będą bardziej wytrzymałe oraz wytrzymają marsz podczas załamania pogody w czasie deszczu lub zamieci śnieżnej. Latarki czołowe dają swobodę podczas poruszania się nie krępują ruchów, mnie zajmują rąk, a światło kierowane jest akurat tam gdzie w danym momencie patrzymy. Dobrze, by prócz posiadania najważniejszych atutów, jak niewielka waga, solidna, wstrząsoodporna konstrukcja, czy wygodny pasek mocujący oferowały też cechy odpowiadające typowi naszej wędrówki. Dlatego najpopularniejszym obecnie rozwiązaniem są latarki z diodami LED. Pobierają niewielkie ilości prądu, działają długo i lepiej znoszą wstrząsy niż konstrukcje z konwencjonalną żarówką. Mimo niewielkich rozmiarów generują mocne światło, a dodatkowe funkcje, jak regulacja kąta nachylenia głowicy, czynią z nich urządzenia idealne do kontrolowania przebiegu trasy. Solidna czołówka powinna znaleźć się w plecaku każdego, kto planuje całodniową wędrówkę. Oświetlenie stanowi więc istotny element w zapewnianiu sobie należytego bezpieczeństwa.



PIERWSZY KROK

Cześć dziś właśnie zrobiłem pierwszy krok w stronę rozpoczęcia przeze mnie wspinaczki. Udałem się do sklepu i zakupiłem moje pierwsze w życiu buty wspinaczkowe. Po przeczytaniu całego internetu w poszukiwaniu dobrych butów dla początkujących, wybór padł na Oxygym LA SPORTIVA. Podobno jest to świetny but do wielogodzinnych treningów na ściankach. Posiadają grubszą podeszwę co czyni je trwalszymi, oraz są zrobione z takich materiałów które bez problemu można prać w pralce co mnie akurat bardzo cieszy bo lubię czyste i pachnące buty. Buty posiadają okrągły paluch i łagodny profil co ma stworzyć komfort podczas długich treningów. Moje pierwsze wrażenie po ubraniu tych butów to uczucie że w tym nie da się chodzić. Po dłuższej chwili trzymania na nogach zauważyłem że nie są takie złe i są nawet całkiem wygodne w porównaniu do butów które przymierzałem wcześniej. Bardzo mi się podoba ich kolorystyka. Lubie duże kontrasty i buty kolorowe tak samo zresztą jak odzież,

im więcej kolorów tym lepiej. Nie wiem jeszcze co powiem żonie gdy zobaczy nowe buty w dodatku takie w których nie da się chodzić na co dzień. Może nie będzie tak źle, najważniejsze że zrobiłem ten pierwszy krok i zdecydowałem się na zakup. Teraz tylko trzeba znaleźć jakiś kurs, albo sekcje wspinaczkową i do dzieła, a buty do tego czasu poleżą grzecznie w szafie czekając na ten swój i mój dziewiczy dzień na ścianie.

piątek, 19 sierpnia 2016

TERMOS SALEWA THERMO BOTTLE

Tego przedmiotu nikomu raczej nie trzeba przedstawiać. Termos, nieodzowny przyjaciel podczas chłodniejszych i zimowych dni. Dziś chciałbym przedstawić jakiego ja używam. Jest to termos Salewy ale wcale nie z tych najdroższych raczej z tych najtańszych.


 Jest to mój drugi termos. Pierwszy jaki posiadałem powiedzmy nie markowy wykonany na tej samej zasadzie co ten czyli też cały ze stali, trzymał ciepło maksymalnie cztery godziny.Ten termos nawet po 24 godzinach dzięki podwójnym ściankom, utrzymuje napój w postaci bardzo ciepłej. Nie ma też problemu z utrzymaniem temperatury zimnych napojów. Pojemność jaką ja posiadam jest równa jednemu litrowi. Kolor jak widać żarówiasty żółty gdyż nie lubię gubić rzeczy które nie rzucają się w oczy.
Waży niecałe 600 gram co można uznać za sporo gdyż konkurencyjne firmy jak również i ta robią lżejsze termosy o tej pojemności ale za to droższe. Jak widać na drugim zdjęciu składa się z trzech elementów które nie jest łatwo zgubić, a jeśli nawet to kubeczki można bez problemu dokupić na większości stron posiadających termosy tej firmy. Dużą zaletą jest dla mnie jego kształt dzięki któremu termos zawsze można upchnąć do zapakowanego już plecaka. Kubeczek posiada plastikowy rant co chroni usta przed poparzeniem, a system zamykania i otwierania otworu z którego w moim przypadku przeważnie leci herbata bardzo szczelnie i dokładnie trzyma zawarty w nim płyn. Wadą za to jest dla mnie strasznie szybko rysująca się o kamienie, skały żółta farba którą pokryte są ścianki. Jeżeli na chwile obecną miałbym kupować jakiś termos wybrałbym jeszcze raz ten sam. Jestem bardzo z niego zadowolony.




BIDON, BUKŁAK CZY BUTELKA

Kiedyś nie było innego rozwiązania niż przenoszenie wody w butelce. Dziś mamy kilka możliwości np. bidon, bukłak lub butelka. Każde ma swoje plusy i minusy no i to chciałbym tutaj opisać.

Butelka wody. Idziemy do sklepu kupujemy określoną pojemność, wkładamy do plecaka i mamy. Wodę dostaniemy w kilku określonych rozmiarach w których każdy znajdzie coś dla siebie. Możemy kupić kilka małych butelek lub nieść ze sobą jedną dużą w ten sposób możemy dopchnąć gdzieś małe butelki do zapchanego plecaka rozkładając jednocześnie równomiernie ładunek lub przytroczyć dużą butelkę gdzieś z boku plecaka. Po wypiciu butelkę można zgnieść i wyrzucić (oczywiści do kosza) lub zostawić i uzupełnić w schronisku.

APTECZKA

Jednym z najważniejszych dla mnie elementów ekwipunku, który zawsze zabieram ze sobą w góry, jest apteczka turystyczna. Zauważyłem że dużo osób niestety bagatelizuje taką podręczną i podstawową formę pomocy. W górach nie trudno o zranienie, otarcie czy skręcenie. Najprostsza apteczka w takiej sytuacji może nam pomóc bez potrzeby przerywania wycieczki.



W sklepach turystycznych jest wiele rodzajów różnego typu apteczek. Różnią się wielkością, materiałem z jakiego są wykonane i ceną. Tymczasem podstawowe wyposażenie jest bardzo zbliżone do siebie.

czwartek, 18 sierpnia 2016

NA TYLE JESTEŚ SILNY...


BUTY SALEWA RAVEN COMBI GTX - black/yellow

 Buty zakupiłem w 2013 roku z zamiarem uniwersalnego używania w górach przez cały rok bez względu na pogodę czy temperaturę. Mimo że nie są to buty lekkie ważą 800g zdecydowałem się na ich zakup. Spotkałem wiele opinii twierdzących że jest to but zimowy ale nie zraziłem się tym i ze względu na finanse chciałem mieć takie dłuższe buty uniwersalne.
 Dużym plusem tych butów jest ich konstrukcja z naturalnej skóry pokrytej poliuretanem oraz codury z membraną GORE-TEX. Wszystko fajnie tylko podczas dłuższych marszy w bardzo ciepły dzień noga jednak trochę się poci. Na całe szczęście nie mam problemu z nadmierną potliwością stóp bo w okresie letnim miałbym chyba basen.Jeszcze jednym mankamentem jest dla mnie szybkie wycieranie się podeszwy przy chodzeniu w dolinach lub po asfalcie.
 Dobrym rozwiązaniem jest gumowy otok zastosowany naokoło buta chroni cholewkę zarówno przed uszkodzeniem mechanicznym, jak również przed błotem i pyłem. Chroni dobrze palce przed skałą która czasem wyrasta sama wyrasta z ziemi.
 Podczas zimowych wędrówek przydaje się w górnej części zastosowany neoprenowy ochraniacz zabezpieczający przed dostawaniem się śniegu do środka buta. Bardzo przydatny tylko że szybko przesiąka a na większym mrozie zamarza. But podczas mrozu rzędu -10, -15 stopni dobrze utrzymuje ciepło podczas poruszania się.
Buty posiadają porządny trzy strefowy system wiązania co pozwala na swobodę ruchów i jest dla mnie dużym atutem. Są to buty pancerne które nigdy mi nie przesiąkły i po trzech latach katowania nadal służą choć już od tego roku zamierzam je używać tylko w okresie przejściowym na jesieni. Na inne pory roku posiadam już inne buty.

OD JESIENI ZAPISZE SIĘ NA KURS WSPINACZKOWY

TAK. Taki jest plan że w końcu po tylu latach chodzenia po górach wreszcie zacznę się wspinać. Oczywiście chcę zacząć od ścianki i jakiś kursów, więc zanim ruszę się wspinać na ścianę w góry to trochę minie ale plan taki jest. Kiedyś zacząć trzeba. Poza uprzężą i kilkoma przyrządami którymi do tej pory asekurowałem się w górach nie posiadam więcej sprzętu więc tą kwestie też będę na pewno poruszał. Zapraszam do śledzenia zakładki "WSPINACZKA OD ZERA"

DO 24 GRUDNIA 2016 SCHUDNĘ DO 75KG

Pierwszym moim celem i takim własnym postanowieniem motywującym jest zrzucenie nadmiaru wagi której zdążyłem przez ostatni czas nazbierać. Na dzień dzisiejszy warze 92kg przy wzroście 172 więc jest tego trochę do noszenia. Mam cztery miesiące i zamierzam zrzucić 17 kilogramów aby osiągnąć wymarzone 75 kilogramów. Czyli trochę ponad 4 kilogramy na miesiąc. Wiem że jest to do osiągnięcia i chcę udowodnić sobie że się da. Ten blog mnie do tego motywuje. W zakładce "W DRODZE NA SZCZYT" zamierzam zamieszczać swoje biegi, treningi oraz posiłki. Zapraszam do czytania i do odliczania dni do finału.

wtorek, 16 sierpnia 2016

MAPA CZY GPS

Wydawać by się mogło, że papierowe mapy skazane są na porażkę. W dzisiejszych czasach gdzie każdy z nas posiada przynajmniej jeden smartfon, dostęp do bardzo dobrych elektronicznych map jest ogólny. Elektronika otacza nas na każdym kroku ale czy papierowa kartografia jest w agonii. Chyba nie do końca. Kiedyś prawie każdy turysta wyruszający na szlak posiadał rozkładaną mapę. Czy była ona kupiona czy pożyczona, nieistotne. Nikt by nie pomyślał że zamiast rozkładać kawałek kolorowego papieru będzie wpisywał gdzie zmierza, a nawigacja zrobi wszystko za niego.


Pierwszy raz z kompasem i mapą spotkałem się jako dziecko w harcerstwie. To tam nauczono mnie wyznaczać azymut, odnajdywać drogę i czytać mapę. Bardzo mnie to fascynowało. Posiadam wiele map w wersji papierowej i nadal je kupuje. Wszędzie gdzie jadę w nowe miejsca kupuję mapę w wersji papierowej. Pomimo posiadania nawigacji nie wyobrażam sobie poruszania się bez mapy w plecaku. Tak na wszelki wypadek.



Nawigacyjne szaleństwo rozpoczęło się w 2003 roku, kiedy nawigacje GPS osiągnęły cenę przystępną dla zwykłego Kowalskiego. W chwili obecnej nawigacje pozwalają nam nie tylko na korzystanie z mapy ale również możemy określić swoją dokładną pozycję, zobaczyć na jakiej wysokości się znajdujemy i ile jeszcze mamy do naszego celu. Urządzenia GPS są coraz mniejsze a firmy które je produkują prześcigają się w pomysłach ich umieszczenia i wykorzystania. Zauważam wiele osób posiadających GPS w naręcznym zegarku który poza wszystkimi wymienionymi wyżej funkcjami w wielu przypadkach posiada jeszcze funkcje treningowe. Wszystko to przeważa nad mapą papierową która w dodatku sama się nie aktualizuje w przeciwieństwie do GPS-u. Pozostaje tylko jedna mała wada tych urządzeń. Wszystkie one potrzebują do swojego działania energii. Jeśli wybieramy się tylko na jednodniową wycieczkę to oczywiście bateria nam wystarczy, ale jeśli zamierzamy spędzić w górach tydzień śpiąc pod namiotem to zaczynamy mieć problem.

Mapa w wersji papierowej jest lekka, ja używam tych laminowanych więc jest wodoodporna i nie wymaga ładowania. Wszystkie innym urządzeniom musimy zapewnić potrzebną do pracy energie.
Ja używam  mapy i ręcznego GPS jednocześnie. Na mapach wyznaczam sobie trasy jakimi mam zamiar iść a na GPS-ie odnajduje swoją pozycję i wysokość.

piątek, 5 sierpnia 2016

Jak tanio skompletować sprzęt w góry?



Jak tanio skompletować sprzęt w góry?

Rozmawiając ze znajomymi zauważyłem że wielu z nich waha się przed wyjazdem w góry ze względu na wysokie ceny sprzętu. Na pewno każdy z nas zdaje sobie sprawę że niestety, taki sprzęt jak spodnie, buty czy plecak potrafią być bardzo drogie. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu z markowym towarem aby się o tym przekonać. 


1.      Wyposażenie

Najgorszy jest początek gdy nie mamy niczego. Warto się wtedy zastanowić jak często zamierzamy wyjeżdżać w góry. Wiadomym jest że będziemy potrzebowali sporo rzeczy. Jednym z najważniejszych są buty. Dobre porządne buty które posłużą przez parę lat i nie zawiodą nas o każdej porze roku to wydatek około 700-1000 złotych. Warto się więc dobrze zastanowić aby później nie żałować. Kolejną rzeczą jest kurtka. Tu pada pytanie czy kupować kurtkę membranową czy zwykłą wodoodporną. Membranowa kurtka uchroni nas przed zapoceniem w przeciwieństwie do zwykłej ale za to obciąży nasz budżet. Plecak potrzebny do przenoszenia prowiantu i wszystkiego co nam niezbędne. Są różne modele plecaków i różne pojemności, to od nas samych zależy do czego będziemy go potrzebowali. Czy będzie to jednodniowy wypad, kilkudniowa wędrówka czy wyprawa mająca na celu przenoszenie wszystkiego co nam potrzebne. Jeśli nie zamierzamy na początku chodzić na długie wyprawy to polecam kupić plecak od 35-40 litrów sprawdzi on się idealnie na jednodniowych wypadach i na kilka dni też damy radę się spakować.  Na początek to raczej powinno wystarczyć  bo każdy z nas jakieś skarpetki posiada, jakiś podkoszulek również w szafie się znajdzie. 

2.       Wypożyczalnia 


Jeśli nie zamierzamy chodzić po górach zimową porą, a tylko chcielibyśmy spróbować wejść na jakiś szlak to zachęcam do wypożyczenia sprzętu z jakiegoś porządnego sklepu. Mamy wtedy pewność że sprzęt jest w dobrym stanie i zadbany. Dodatkowo to duża oszczędność w porównaniu z kupnem wszystkiego na raz. Jeśli złapiemy bakcyla to zawsze możemy zacząć kompletować sprzęt, a jeśli się rozczarujemy to nie zostaniemy z zalegającymi nam w szafie rakami i czekanem. Wypożyczyć można również inne rzeczy np. nosidełko dla dziecka, czy namiot. 

3.       Kupno sprzętu używanego 


Nie zawsze trzeba kupować sprzęt prosto ze sklepowej półki. Najfajniej oczywiście jest mieć wszystko nowe ale nie zawsze opłacalne. Opłacalne może być za to kupno czegoś używanego. Markow firmy robią dobrej jakości rzeczy które służą latami więc jeśli wejdziemy na jedną z popularnych stron aukcyjnych znajdziemy tam sporo towaru. Możemy znaleźć prawdziwe perełki które ktoś kiedyś kupił za grubą gotówkę a my teraz odkupimy od niego np. za ¼ ceny. Warto czasem poszukać.

4.       Wyprzedaże 


Szczerze przyznaje że sam najchętniej kupuję towar właśnie na wyprzedażach. Mam kilka ulubionych sklepów które codziennie albo co drugi dzień śledzę wypatrując rzeczy które mnie interesują. Przeważnie sklepy które liczą się na rynku zmieniają co tydzień promocję na co innego albo na inny dział. Korzystam również z zakupów bez VAT które są przeważnie na początku roku. 

5.       Raty 


Jeśli planujemy regularnie jeździć w góry i chcemy mieć jednak własny sprzęt to wato pomyśleć o kupnie na raty. Rozkładając zakupy na raty nie obciążymy zbytnio portfela ustalając określoną sumę do miesięcznej spłaty, a w tym
czasie spokojnie będziemy korzystać z naszego sprzętu. Pamiętajmy że na niektórym sprzęcie nie ma co oszczędzać, dobre buty są rzeczą nieocenioną ale często bardzo drogą.

6.       Podsumowując


Jak widać jest parę opcji kupna sprzętu. Każdy sam musi zdecydować która jest najlepsza dla niego. Pamiętajmy że sprzęt nie zawsze musi być nowy i najdroższy. Czasami tańsze odpowiedniki spiszą się równie dobrze.

Buty niskie czy wysokie?

Lato w pełni. Buty niskie czy wysokie.
Jedną z najważniejszych jak nie najważniejszą rzeczą na szlaku którą mamy na sobie są nasze buty. Wydawałoby się oczywistym że każdy idący w góry turysta będzie posiadał na stopach buty choć niektóre osoby udowadniają że można chodzić i bez nich (jak na przykład jeden pan który przeszedł Orlą Perć na bosaka) ale nie do takich osób jest skierowany ten artykuł. Na pewno każdy zdaje sobie sprawę że dobre buty to jedna z najdroższych części ekwipunku. Ich zakup trzeba starannie przemyśleć żeby w późniejszym czasie użytkowania się nie rozczarować albo co gorsz nie poranić stóp. W moim przypadku gdy już zacząłem wychodzić poza doliny na wyższe partie gór pojawiła się myśl żeby kupić jedną parę uniwersalnych butów na cztery pory roku. Wybrałem się do profesjonalnego sklepu gdzie doradzono mi zakup butów z jednego kawałka skóry na gore-tex. Nie były to buty dużo wystające za kostkę ale swobodnie ją obejmowały. Służyły mi przez kilka ładnych lat i nie żałuje ani złotówki którą na nie wydałem. Z czasem gdy już swojego ekwipunku zacząłem gromadzić coraz więcej, a moje buty były już wysłużone pojawiła się chęć kupna nowych. Postanowiłem zrobić tak jak poprzednio kupić jedną parę na cztery pory roku. Tym razem odłożyłem większą sumę pieniędzy i kupiłem naprawdę świetne buciszcze. Buty były już dużo bardziej zachodzącymi za kostkę miały trzy strefy wiązań i również były na gore-tex. Tym razem przesadziłem chciałem za uniwersalne buty na każdą porę roku i choć dało się w nich chodzić na jesieni w zimie oraz na wiosnę spisywały się świetnie w Tatrach to w lato było w nich strasznie gorąco. No nic jakoś się przemęczyłem przez dwa lata nie kupując innych. Gdy zbliżało się kolejne lato postanowiłem sprecyzować bardziej buty do jednej konkretnej pory roku. Postanowiłem kupić buty podejściowe. Dziwnie się czułem oraz miałem pewnego rodzaju obawy że skręcę kostkę idąc pierwszy raz w nich po Tatrach ale nic takiego nie miało miejsca. Zauważyłem również że zaczynam szybciej się przemieszczać ze względu na to że mam leciutkie wygodne buty na stopach.
Tak więc ja uważam że jeśli ktoś rzadko jeździ w góry to wystarczy mu jedna uniwersalna para butów, a jak ktoś chodzi po tych górach sporo to dla własnej wygody może się pokusić o kilka par. Proszę o wasze opinie.

Krew Bacy



Jeśli nie lubisz akademickich  recenzji, Krew bacy, czyli zakrapiana relacja z samotnej wyprawy na Mont Blanc Marka Ratajczaka jest książką właśnie dla Ciebie". Książka może nie należy do najgrubszych ma niecałe sto stron ale jest napisana w koleżeński sposób. Nadaje się na jeden wieczór przy piwie w wygodnym fotelu. Czytając Krew bacy czułem się jakby całą tą opowieść opowiadał mi jakiś kumpel. Jeśli myślicie o zdobyciu kiedyś Mont Blanc warto przeczytać i zobaczyć jakie błędy popełnił autor i przed czym sami możemy się ustrzec. Marek Ratajczak pokazuje jak mając pierwszy raz w życiu raki na nogach wchodzi na wierzchołek europy. Polecam.

środa, 3 sierpnia 2016

UCIECZKA NA SZCZYT

Kolejną książką którą chciałbym wam opisać jest książka Bernadette McDonald nosząca tytuł „Ucieczka na szczyt”. Książka zdobyła w 2011 roku grand prize podczas banff mountains festiwal.

W książce opisana jest złota era Polskiego himalaizmu lat 70 i 80. Przeczytamy w niej nie tylko o takich ikonach jak Rutkiewicz, Wielicki, Kurtyka oraz Kukuczka ale również o Zawadzie, Hajzerze czy Pawłowskim. Autorka opisuje nie tylko wspinaczkę na szczyty które zdobyli Polscy himalaiści ale pokazuje ich życie prywatne poza górami. Pokazuję rozłąkę jaką bohaterowie musieli ponieść na rzecz wspinaczki. Wprowadza czytelnika w ciężkie czasy jakie towarzyszyły wspinaczom w tamtych czasach. Ukazuje w jaki sposób dążyli do realizowania swojej pasji. Ta wydaje mi się że obowiązkowa lektura dla wszystkich interesujących się himalaizmem jest napisana w sposób bardzo wciągający czasami ciężko się oderwać. Czytając ją po prostu płynie się linijka za linijką. Szczerze polecam.

Wszędzie dobrze ale na glebie najlepiej.




Jak sam tytuł wskazuję chcę się dzisiaj skupić na fenomenie spania na tak zwanej glebie czyli po prostu podłodze w schronisku. Czemu człowiek uciekający do jak największego luksusu i komfortu wybiera schroniskową podłogę?


W każdym schronisku poza małymi wyjątkami i oczywiście o ile wszystkie łóżka są zajęte można nocować na podłodze.

Skąd się bierze chęć podróżowania?

Skąd się bierze chęć podróżowania?

Chciałbym opowiedzieć dzisiaj na swoim przykładzie czemu, lubię podróże małe i duże. Zacznijmy od początku. Na pewno duży wpływ na ukształtowanie naszej pasji podróżniczej mają nasi rodzice. To przecież oni zabierają nas kiedy jesteśmy jeszcze dziećmi na wakacje, na ferie czy też po prostu na spacer do parku lub lasu. Chociaż jako dziecko nie wyjechałem nigdy z obojgiem rodziców na zasłużony oczywiście dla nich, po całorocznym okresie pracy wypoczynek to i tak wiem, że to dzięki nim mam pasję podróżniczą. To dzięki mamie poznałem co to jest harcerstwo. Już od małego mama zapisała mnie choć na początku niechętnie do gromady zuchowej o nazwie „Biedronki” z którą wyjeżdżałem na kolonie które były początkiem przygody z podróżą oraz bardzo dobrą lekcją samodzielności. Mama zabierała mnie również na obozy sportowe które bardzo często były w moich ukochanych górach. To właśnie na tych wyjazdach byłem pierwszy raz w górach, pierwszy raz na szlaku. Pamiętam jak jako dziecko na szlaku myślałem że jego kolor jest stopniem trudności co po latach okazało się nieprawdą. Przygoda z zuchami przerodziła się w późniejszym czasie w przygodę z harcerstwem. To właśnie w harcerstwie nauczyłem się posługiwaniem busolą oraz kompasem (tu chciałem zauważyć że jest między tymi dwoma przyrządami różnica), nauczyłem się rozpalać ogień, pakować plecak i wielu innych rzeczy. Harcerstwo rozbudziło we mnie pasje biwakowania w różnych miejscach oraz zachęciło do podróżowania. Gdy w pewnym wieku zakończyła się moja przygoda z harcerstwem bo wydawało mi się że nie mam już na to czasu, rozpocząłem własną wędrówkę. Mając już podstawy i pewne umiejętności poruszania się w terenie, biwakowania oraz samodzielności w terenie zacząłem ukierunkowywać swoje podróże na góry.

Korona ziemi

Niedawno przeczytałem właśnie książkę świętej pamięci taternika i alpinisty należącego do ścisłej czołówki polskiego himalaizmu Artura Hajzera pt. Korona Ziemi. 


Książka bardzo wciągająca. Nie jest to zwyczajny opis gór są tu ujęte wspaniałe anegdoty oraz historie do których dotarł autor dokopując się do wielu nowych sensacyjnych informacji. Pokazuje że wcale nie tak łatwo było określić co wchodzi w skład korony ziemi. W książce opisany jest każdy ze szczytów oddzielnie ukazując jego historie, pierwsze zdobycia oraz różnego rodzaju sytuacje które się tam wydarzyły. Autor potrafi czasem zaskoczyć opisując w brutalny ale prawdziwy sposób niektóre szczyty i marketing jaki panuje aby je zdobyć. Szczerze polecam tą lekturę wszystkim pasjonatom gór.

Odbiegając od książki ale zostając w temacie korony ziemi. Jest to jedno z moich największych marzeń ale liczę się z tym że nigdy w całości nie da mi się go spełnić. Wejście na wszystkie szczyty wchodzące w skład korony ziemi to koszt około 200000 dolarów amerykańskich. Pozostaje grać w lotto.

Niespodzianka na Rysach.


W niedzielę 10.07 wybrałem się na wycieczkę na Rysy, z zamiarem noclegu na szczycie. Przyjechałem na Palenicę Białczańską kilka minut po szóstej mając nadzieje że będzie jeszcze miejsce na pozostawienie samochodu. Niestety okazało się że parking zapełnił się już o godzinie piątej więc skierowano mnie na parking na Łysej Polanie. Nie chciałem tam za bardzo zostawiać samochodu uważając że bardziej pewny pod względem
bezpieczeństwa jest ten pierwszy parking. Mniejsza z tym po pozostawieniu samochodu miałem dodatkowe dwa kilometry aby dojść do Morskiego Oka. Po dotarciu zdecydowałem się na ciepłe śniadanko w schronisku. Na ruszt poszła smażona kiełbasa z serem na kilku kromkach chleba. W Morskim Oku to moja bardzo lubiana potrawa.


Nazywam się Michał jestem przed trzydziestką i kocham góry. Tak to w skrócie kilka słów o mnie. Ale tak na serio to jestem zwykły ciężko pracujący ceprem ze środkowej Polski który od czasu do czasu wybiera na spędzanie wolnego czasu właśnie góry. Nie chcę aby ktoś sobie pomyślał że jestem jakimś mentorem który będzie się wymądrzał na temat gór. Nie tak nie będzie. Bloga założyłem z trzech głównych powodów. Po pierwsze aby dzielić się swoją pasją z innymi, po drugie aby zmotywować się do treningów zmniejszający mój brzuszek, a po trzecie aby po kilku latach przerwy na nowo wrócić do regularnego uprawiania sportu i całkowitego rzucenia palenia.