niedziela, 4 września 2016

WSZYSTKO ZA EVEREST - JON KRAKAUER

Historia którą zna lub o niej słyszał chyba każdy. Jon Krakauer w 1996 roku wybiera się na Everest wraz z wyprawą Roba Halla na zlecenie magazynu „Outside” by przyglądać się poszerzającej się komercjalizacji góry. Wszystko za Everest jest książką trochę chaotyczną. Muszę się bardzo skupiać – przynajmniej na początku czytania, by cały czas połapać się kto jest kim i co się dzieje w danej chwili opisu. Im dalej czytam, tym już coraz więcej kojarzę, zarówno w osobach jak i miejscach. Krakauer stosuje różne wstawki słowne – prawdopodobnie by książka nie wydawała się monotematyczna – które dotyczą czy to bohaterów czy sytuacji które miały miejsce w przeszłości. Urozmaica tym merytorykę wyprawy, ale chwilami za nadto odbiega od tematu. Jestem żądna wiedzy wydarzeń z 10 maja 1996 roku. Znajduję ten dokładny opis, ale jest poprzedzony wieloma obserwacjami i przemyśleniami Krakauera.
Książka wzbudza skrajne emocje. Nie ma tu oplatania słów w bawełnę. Opisany został tragizm sytuacji jaka miała miejsce 10 maja 1996 roku na Evereście. Krakauer precyzyjnie zabrał się za książkę, która miała stanowić pewien rodzaj terapii. Długo nie mógł dojść do siebie po wydarzeniach z tamtego dnia. Jak pisze – śmierć w górach jest trudna, szczególnie gdy ginie tak wiele osób. Stajesz się wtedy maszyną do egzystowania, bo emocjonalnie jesteś rozdarty na strzępy, ale musisz jakoś zejść na dół, by przeżyć. Polecam.





Krakauer szczęśliwie dla czytelnika nie ciągnie narracji liniowo, przerywa ją różnego rodzaju wstawkami, a to o pierwszych zdobywcach, a to o początkach komercyjnych wypraw w Himalaje. Wszystko to sprzyja lepszemu odbiorowi nieco martyrologicznej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz